You are on: NIECOdziennik muzealny - „Gdzież jest wieś bez karczmy?”

NIECOdziennik muzealny - „Gdzież jest wieś bez karczmy?”

Szukaj

NIECOdziennik muzealny - „Gdzież jest wieś bez karczmy?”

Thursday
08
February
2024

Józef Ignacy Kraszewski w swojej powieści „Ulana” pisał: „[…] gdzież jest wieś bez karczmy? Byłoby to stworzenie bez głowy. Karczma bowiem jest miejscem schadzki, rady i wesela, w niej się wszystko rozwiązuje i nawiązuje, w niej żal jeden drugiemu wylewa, w niej się kłócą o biją, i swarzą, i godzą – i kochają! Karczma to serce wsi, tak jak cerkiew jej głową, a żołądkiem jej dwór; ręce i nogi tego ciała to chaty wieśniacze.” Jak prawdziwe są te słowa i jak mocno serce wsi bije dowiadujemy się analizując teksty pieśni ludowych.


fot. Monika Garalowska

„W karczmie ciągle siedział…”

Ciężkie życie miały nasze babki i prababki, bo jak kraina długa i szeroka, tak problem ten sam – mąż pijak. Wsłuchując się w teksty pieśni słyszymy rozżalone żony wyśpiewujące we wszystkich językach o swej niedoli. Ukazuje się nam obraz potulnych, cierpiących kobiet pokornie znoszących swój ciężki los. Często też pouczających młodsze koleżanki, że lepiej wyjść za wyrobnika, niż za bogacza - pijaka.

I tak od Aleksandry Daniluk, pieśniarki z Dokudowa możemy się dowiedzieć, że to co słyszymy od ludzi, nie zawsze jest zgodne z prawdą:

„Oj, mówią ludz'ie, miły nie pije,
A on co rano do karczmy idz'ie.
A on co rano, co raneczku,
Przepił konika, nahajeczku.

Natomiast Pani Nadzieja Sacharczuk z Malinnik opowiada historię o tym, jak to matka wydała swoją córkę za pijaka - niedorajdę, który po powrocie z karczmy bije żonę:

„Oj, kowała zazuleńka, kowała
Mene maty za pjanyciu oddała
A pjanycia-nedolscycia w korczmie pje
A jak pryde do domońku żuonku bje.”

Podobnie Franciszka Kryńska z Ostrówek opisuje historię o tym, jak po ślubie wszystko się zmienia:

„Póki się nie żenił, cukierki kupował,
A jak się ożenił, kartofli żałował.
W karczmie ciągle siedział, często się upijał,
A jak przyszedł do dom, żonkę swoją bijał.”


fot. Monika Garalowska

Czasem zagubione kobiety szukały pociechy i rady u matek. Śpiewa o tym nasza lokalna pieśniarka Maria Marciniak z Ciechanowca:

„A ja byłam na sadzie, u swej mamy na radzie.
A cu żeś tam radzili? Ciebie Janku ganili.
Ganili Cię, że pijesz, co zarobisz - przepijesz.”

„Żona mi się rozpiła, trzy dni w domu nie była…”

Jak zajrzymy głębiej w śpiewniki naszych pieśniarek, okazuje się, że i mężczyźni lekko nie mieli. Kobiety również za kołnierz nie wylewały i przysparzały swoim małżonkom wielu problemów. Bywało tak, że to wyrodne żony zamiast zajmować się gospodarką, szły do karczmy by przepić majątek.
Udowadnia to chociażby pieśń z repertuaru Genowefy Bączek z Domanic. Opowiada ona o żonie, która zamiast pomagać mężowi, woli pić w mieście:

„Gięś pierze na jeziorze na lipowej desce,
On orze na ugorze, ona pije w mieście.
Ona wraca do domu, on się do niej modli:
Moja zono, moja zono, duzoś tam przepiła?
Dwa talary, mój mężu, bom się nie bawiła.”

Panie Romualda Burzyńska i Marianna Żak ze wsi Kumiała przytaczają podobną historię, w której mąż poszedł orać pole a żona wybrała się do karczmy by pić i śpiewać:

„Poszeł hajduczysko na pole arac'i,
Jeho żonka maładaja do karczmy spiewac'i.
Spiewała, spiewała, trocha podpiła s'ie,
Nawariła harszczyk barszczu, w pole potrasła s'ie”.

O niedoli kolejnego nieszczęśnika opowiada Janina Osiak z miejscowości Wodynie:

„Kumo, kumuleczko, co ja wam powjem,
Całą swoją biede ja wam opowiem,
Ji żona mi sie rozpiła,
Ji trzy dni w domu nie była,
To bieda moja!”


fot. Monika Garalowska

Mnogość pieśni ludowych traktujących o pijaństwie świadczy o tym, jak powszechny był to problem. Potwierdza to chociażby urodzony we Włodawie Józef Zaleski w swojej książce „Wódka i piwo. Słowo w sprawie używania alkoholu”, którą napisał ponad sto lat temu, bo w 1905 roku.

„Zdaje się nam, iż świat nie mógłby istnieć bez karczmy, a ludzie na to są stworzeni, aby codziennie pili. Mało tego: powstał pewien honor alkoholiczny, który pozwala publicznie chwalić się dobrą głową i możnością spożycia dziennie dwunastu litrów piwa, albo litra wódki, albo też jednego i drugiego …Taki honor trwa zwykle krótko: po dwóch latach, jak to często widzimy, chowa się pod darnię. .”

Nie sposób się pozbyć wrażenia, że te napisane w zeszłym wieku słowa opisujące problemy ówczesnego społeczeństwa są niepokojąco aktualne.

Oprac. Katarzyna Sawczuk, Dział Etnograficzny
Fot. Monika Garalowska

Literatura:
Pieśni Nadziei Sacharczuk, Bielski Hostineć, 2017, nr 55
Wódka i piwo. Słowo w sprawie używania alkoholu, Józef Zaleski, Cieszyn 1905
Podlasie IV. Pieśni Powszechne 2, Janina Szymańska, Warszawa 2016
Pańszczyznońka. Podlaskie pieśni ludowe z repertuaru Aleksandry Daniluk, Jan Adamowski, Biała Podlaska 1997
Ulana, Józef Ignacy Kraszewski, Gdańsk 2000